Liczba wydanych publikacji: 1205

Mojra – Wilczyca i córka ziemi

Mojra – Wilczyca i córka ziemi

Książka przygotowana w naszym Wydawnictwie na zlecenie Wydawnictwa Otwartego
Opracowanie obejmowało:
• adiustację
• skład i łamanie
• dwie korekty
• obsługę korekty autorskiej

Szczegóły produktu

Tytuł: Mojra – Wilczyca i córka ziemi
Autor: Henri Lœvenbruck
Format: 130 x 205
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7515-035-3
Opis: Rok wydania: 2010

Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte

Alea otrzymuje niezwykłą moc, kiedy zdejmuje pierścień z palca zmarłego druida. Teraz grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. By przeżyć, musi zrozumieć pradawną legendę i sny, w których pojawia się tajemnicza biała wilczyca. Tymczasem nad krainą Alei zbierają się złowrogie chmury wojny. „Mojra. Wilczyca i Córka Ziemi” to pierwsza część bestsellerowej trylogii. Została przetłumaczona na dziesięć języków. W samej Francji sprzedano prawie pół miliona egzemplarzy. To wspaniała, pełna epickiego rozmachu opowieść o Gaelii, krainie-wyspie, w której nad ludzkim przeznaczeniem czuwa bogini Mojra.

 

Fragment:

Słońce niemal całkowicie skryło się za linią lasu Sarlia, który czernił się na horyzoncie. Cienie drzew wydłużały się i wolno wkraczały na wrzosowisko. Daleko na południu czerwonawe światła i dymy Saratei stawały się ledwie widoczne. Wkrótce zapadnie noc. Nagle uderzyła ją myśl. A jeśli był bogaty? Jeśli trup miał na sobie klejnoty, albo przytroczoną do paska ciężką sakiewkę? W pierwszej chwili pomyślała, że nigdy nie miałaby odwagi, by go całkowicie odkopać, a już na pewno nie byłaby w stanie go przeszukać. Oczywiście nie pierwszy raz w życiu widziała trupa, pewnej zimowej nocy był nawet świadkiem, jak na ulicy umiera dziecko w jej wieku, ale w tym zakopanym w piachu ciele było coś dziwnego, coś, co ją przerażało. Ta ręka wyglądała jak ostrzeżenie. Choć z pewnością należała do starca, była twarda i prosta, a jednocześnie miała w sobie coś błagalnego. Zdawała się wysuwać w stronę Alei, by jej pogrozić. Ostatecznie teraz, kiedy już nie żyje, jego bogactwa na wiele mu się nie przydadzą… Ale czy nie będzie to igranie z Mojrą? Czy nie wyrządzi zniewagi opatrzności, próbując zmienić bieg rzeczy i kradnąc przeznaczenie kogoś innego? No, chyba że Mojra celowo położyła tego trupa na jej drodze… Jaka była szansa, że Alea zacznie przypadkiem rozkopywać ziemię na wrzosowisku we właściwym miejscu i o właściwej porze? Dziewczynka wytarła buzię rękawem koszuli, jakby chciała dodać sobie odwagi i na czworakach podeszła wolno w stronę wystającej z piachu ręki. Wtedy zauważyła na jednym z palców przepiękny pierścień ozdobiony drogocennym, mieniącym się głęboką czerwienią kamieniem. Nie znała nazwy tego kamienia, lecz z pewnością był to klejnot o nieocenionej wartości. Pierścień zdawał się połyskiwać, by potwierdzić jej przypuszczenia i zachęcić do odkopania całego ciała. Pomyślała sobie, że jeśli uda się jej po niego sięgnąć, z pewnością odważy się też zrobić następny krok. Jednak myśl o dotknięciu zwłok, które leżały tam być może od wielu dni, napawała ją prawdziwą odrazą. Rozejrzała się dookoła, by się upewnić, że nikt jej nie widzi. Oczywiście równina była zupełnie pusta. Alea wyciągnęła rękę w stronę klejnotu, z wahaniem otwierała i zaciskała pięść, a w końcu przygryzła wargi i dotknęła pierścienia. W pierwszej chwili zaskoczyło ją, że dłoń, która wystawała z piasku, nie była tak zimna, jak się spodziewała: mówiło się zawsze, że umarli są lodowato zimni, ten tutaj musiał zostać ogrzany przez słońce i piasek. Wstrzymała oddech i zaczęła ściągać pierścień, jednak obrączka z trudem przesuwała się po suchym palcu. Skóra marszczyła się i pierścień wciąż pozostawał na swoim miejscu. Alea pociągnęła mocniej. Zadrżała. Pierścień w końcu zszedł z palca. W tej samej chwili pięść nieboszczyka zacisnęła się na ręku Alei. Dziewczynka krzyknęła. Lecz uścisk nie zelżał. Pięść była mocno zaciśnięta, co sprawiało ból. Zdawało się, że ręka chce pociągnąć Aleę do ziemi, za karę wciągnąć ją w paszczę pustyni. Nagle poczuła, że całe jej ramię przeszył dziwny dreszcz, pochodzący jakby od zakopanego ciała, lecz był to najpewniej jej własny strach. Czyste przerażenie. Odskoczyła jak najdalej, podniosła się i niewiele myśląc, pognała w stronę Saratei, z otwartymi ze strachu oczami i gardłem rozpalonym od nieustającego krzyku, zostawiając za sobą uniesioną pięść na tle horyzontu.