Liczba wydanych publikacji: 1205

Mojra – Noc wilczycy

Mojra – Noc wilczycy

Książka przygotowana w naszym Wydawnictwie na zlecenie Wydawnictwa Otwartego
Opracowanie obejmowało:
• adiustację
• skład i łamanie
• dwie korekty
• obsługę korekty autorskiej

Szczegóły produktu

Tytuł: Mojra – Noc wilczycy
Autor: Henri Lœvenbruck
Ilość str. 328
Format: 136 x 205
Oprawa: miękka
Wydano: nakładem Wydawnictwa Otwartego, 2010r.
ISBN: 978-83-7515-097-1
Opis: Gaelię ogarnia wojenna zawierucha. Pękają podwaliny starego porządku. Alea musi przygotować świat na nadejście nowej ery. Staje na czele niosącej pokój Armii Ziemi. Tymczasem na wilczycę Imalę i jej pobratymców czyha śmiertelne niebezpieczeństwo.

Czy Córka Ziemi zdoła pokonać nikczemnego Maolmòrdhę? Jakie oblicze przyjmie świat, kiedy spełnią się trzy przepowiednie?

„Noc wilczycy” to trzecia część bestsellerowej trylogii „Mojra”, która odniosła sukces nietypowy dla francuskich książek fantasy. Została przetłumaczona na dwanaście języków. W samej Francji sprzedano ponad pół miliona egzemplarzy.

Fragment książki:

Jaskinia zaczęła się zwężać, ściany przybliżyły się do siebie. Pochód wyszedł już z wielkiej klatki z kości i teraz podążał wzdłuż tego, co najprawdopodobniej było górnym odcinkiem kręgosłupa smoka, ale ciągle nie było widać czaszki.
Temperatura wzrosła. Powietrze było coraz bardziej wilgotne, przesycał je kwaskowaty zapach.
Nagle ciemność jaskini rozdarł przenikliwy krzyk. A po nim dziesiątki podobnych krzyków i głuchych uderzeń. Wszystkich ogarnęła panika.
Alea podniosła oczy. W tej samej chwili co pozostali dostrzegła w półmroku chmarę opadających z sufitu przerażających stworzeń, wyglądającą jak stado olbrzymich ptaków. Były to wielkie czarne nietoperze, o długich pyskach, spiczastych uszach i wystających spod skrzydeł haczykowatych pazurach.
Jeden z nich nagle zaatakował Aleę. Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie i w ostatniej chwili rzuciła się na ziemię. Podmuch powietrza pochodzący od wielkich, bijących skrzydeł uniósł do góry jej włosy. Alea uklękła, próbując dojść do siebie. Dookoła ludzie krzyczeli i biegali we wszystkich kierunkach, niezdolni do obrony przed tym niespodziewanym atakiem.
– Wracajcie pod szkielet! – krzyknęła, podnosząc się gwałtownie.
Biegła, popychając ludzi przed sobą, by wskazać im kierunek, kiedy nad głową słyszała coraz bardziej zbliżający się trzepot skrzydeł.
Uzbrojeni w dzidy Tuathannowie próbowali się bronić przed tym niewidzialnym wrogiem, który znikał w ciemności, by pojawiać się nagle, bez ostrzeżenia, z wysuniętymi do przodu szponami. Kilka nietoperzy trafionych przez zwinnych wojowników upadło na ziemię, lecz było ich tak wiele, że odnosiło się wrażenie, że nic to nie zmienia. Atak zdawał się wręcz nasilać.
– Wracajcie pod szkielet! – krzyczała ile sił w płucach Alea, zasłaniając głowę.
Kolejny nietoperz spadł na nią i wbił szpony w jej ramię. Alea próbowała się pozbyć zakrzywionych pazurów kaleczących jej ciało. Lecz im bardziej się szarpała, tym bardziej szpony zagłębiały się w jej skórę. W przypływie wściekłości, trochę na oślep, machnęła ręką do góry. Widocznie trafiła nietoperza w głowę, gdyż ten puścił ją z piskiem.
„Muszę coś zrobić”.
Krzyki ludzi mieszały się w jej głowie z piskami zwierząt. Wszystko zdawało się kotłować i oddalać. Przywołała do siebie Saimana, skoncentrowała energię w sobie. Powoli zagłębiała ręce w ziemi.
„Jestem Córką Ziemi. Jesteśmy jednością. Ona i ja. Muszę odnaleźć siłę”.
Saiman osiągnął swą największą moc i zaczął palić jej żyły.
„Jestem przeszłością”.
Energia wzrastała w jej ciele, przenikała jej organy niczym fala płomieni. Z zamkniętymi oczami próbowała powstrzymać jeszcze tę moc, gotową, by eksplodować.
„Jestem smokiem”.
Poczuła Saimana, który podszedł jej do gardła. Alea podniosła się gwałtownie. I nagle otworzyła usta, i wyciągnęła głowę w stronę nietoperzy. Saiman zmienił się w pożar. Z jej gardła wydostały się wielkie języki ognia. Alea wrzasnęła, a płomienie wybuchały niczym świetliste okrzyki. Jak smok ziejący ogniem skierowała całą swą energię przed siebie, by spalić bestie, które w końcu zaczęły się wycofywać. Ich wielkie skrzydła zajęły się ogniem, później zaczęły płonąć też ich ciała. Niektóre uciekały z wrzaskiem, inne spadały na ziemię i dopalały się, wstrząsane ostatnimi drgawkami. To było jak przerażający pokaz szalonych cyrkowców. Alea wypluwała z siebie kolejne fale wysokich płomieni. Ściany jaskini rozświetlały się przy każdej kolejnej eksplozji. Ciała nietoperzy rozpadały się na rozżarzone kawałki.
Kiedy Alea wyczerpała już ostatki energii, upadła nieprzytomna na ziemię.
Lecz potworne nietoperze już dawno uciekły albo spłonęły. Ziemia w korytarzu usłana była ich spalonymi truchłami, a pośród nich, to tu, to tam, leżały też ciała kilku Tuathannów, którzy do końca dzielnie walczyli z bestiami.